Grudniak w czerwcu? – klimatyczny blues

img_20190626_184551

 

Zakwitł u mnie tzw. “grudniak”. Nie straszne mu 30-stopniowe upały, susza na przemian z burzą, a tym bardziej prasowe i naukowe debaty o zmianach klimatu. On żyje swoim życiem, a skoro zakwitł, to widocznie chce być piękny:-) I może mu po prostu dobrze. Co będzie czekał na zimę…

Żyjemy w świecie agresywnej debaty między naturą a kulturą. To żadne novum, ale kultura zmienia się szybciej, niż natura – szczególnie gdy rolę niezwykłą w skali historii odgrywają w niej tzw. nowe media jako “dzieci” cyfryzacji i rewolucji technologicznej.

A te potrafią kreować rzeczywistość i każdy, kto trochę chociaż wie o strukturze i teoriach mediów, ma świadomość skali manipulacji i różnych typów zapośredniczenia medialnego. A więc na przykład:

Dzisiaj w Gdańsku na Oruni wybuchł rano potężny pożar, trwający kilka godzin. Paliło się kilka tysięcy metrów kwadratowych hal magazynowych z.. materiałami do produkcji mebli oraz, jak podano, farmeceutykami. Trwają badania i analizy. Można sobie łatwo wyobrazić poziom toksyczności produktów tego spalania, które poszły w eter. Tymczasem na portalu Trójmiasto.pl czytamy, między innymi:

– Wstępne analizy uzyskanych wyników pomiarów poziomu LZO (lotnych związków
organicznych) w powietrzu w trzech lokalizacjach, to jest w okolicach ulicy Okopowej, w
okolicach miejsca pożaru oraz na Olszynce, wskazują również na niewielki wpływ pożaru na jakość powietrza w Gdańsku w badanych parametrach – wskazuje Radosław Rzepecki.

Czytaj więcej na:
https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Duzy-pozar-hali-przy-Trakcie-sw-Wojciecha-n135731.html#tri

I co o tym myśleć?

Nie chodzi tylko o to, co media czynią z przeciętnym czytelnikiem tzw. “szybkich wiadomości”, i nie o to, że coraz więcej czytelników tylko na takie “szybkie wiadomości” reaguje, wzrokiem je skanując obok setek innych informacji (nie zawsze mając czas na ich krytyczną analizę). Chodzi też o autentycznie poważny temat katastrof ekologicznych, a dalej: ruchów ekologicznych, akcji zielonych, wiosen wszelkich i symbolicznych “rowerzystów”.

Jestem absolutnie za, uwielbiam rowerzystów, cenię zdroworozsądkową wrażliwość wobec natury (fauny i flory), podzielam troskę o planetę. A jednak, gdy gdzieś mignęło mi zdanie (w innych mediach oczywiście):

nie jem mięsa, nie latam samolotem i sama robię kosmetyki.. (a jak wy staracie się zaradzić katastrofie klimatycznej?) ( Sonda w Wyborczej)

to poczułam się lekko zdezorientowana. Taka dezorientacja na granicy z czającym się podskórnie elementem irytacji. Czy pozostaje nam naprawdę cofanie się do czasów, kiedy życie przypominało świat Amiszów? Chociaż i tam byłby problem z transportem, bo powózką przecież konie się zamęcza…

Mam wrażenie, że zapętlamy się w coś bardzo dziwnego, schizoidalnego. Nie da się zatrzymać postępu technologicznego, tak samo jak i destrukcji ekologicznej – to mariaż na śmierć i życie. I dużo potężniejszy od nas samych: w czasie, przestrzeni i skutkach. Technologia woła: człowiek ma tysiące nowych możliwości! Ekologia woła: człowiek niszczy gałąź, na której siedzi. Totalnie sprzeczne komunikaty. Era antropoceny ze zgrzytem dialoguje z erą post-humanizmu. A pomiędzy kolosami w dodatku biega, sam nieco zagubiony, piesek lub kotek ubrany w sweterek i kokardki na uszach.

Możemy nie śmiecić, możemy nie używać plastiku. Ale musimy jeść. Możemy nie używać dezodorantów, ale też powinniśmy nie śmierdzieć w kulturze skrajnej eliminacji naturalnych woni i wyglądu. Możemy nawet zbierać deszczówkę, jak się komuś podoba, ale też kupować sześciopaki mineralnej w marketach, gdy jedziemy w podróż z dziećmi. Bo odwodnienie to śmierć. A umierać młodo nie chcemy.

Ponad wszystko jednak, powinniśmy w swej idei świata uszanować tradycje, potrzeby, poglądy i możliwości nie tylko ludzi różnych zakątków planety, ale też własnych sąsiadów czy przyjaciół. Gdy oni zaproszą mnie na lemoniadę i piją ją przez słomkę,  wypiję z nimi nawet przez sto słomek i akcja planeta w tym momencie mało mnie interesuje. Skupiam się na arbuzowym aromacie zimnej lemoniady, którą oni dla mnie przygotowali. ONI, a nie kelner/ka, barista czy barmanka.

Tak naprawdę żyjemy, by żyć godnie i zgodnie. Z ludźmi, ze sobą samymi, z otoczeniem. Najważniejsze, by nie robić niczego wbrew sobie.

Czasem sobie we własnym czasie, po swojemu, zakwitnąć

Jak ten grudniak

W końcu wolny jest!

2 Comments

  1. Pierwsza ofiarą każdej wojny jest prawda. Ja dorzuciłabym jeszcze zdrowy rozsądek. Ale ten ostatnimi czasy ma żywotność śniegu w maju.

    Liked by 1 person

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s