Dopiero co rozpoczął się maj – najpiękniejszy miesiąc w roku. Nie wszyscy w tym roku zauważyliśmy go w typowy sposób, nie rozpoczęliśmy tradycyjną majówką: wycieczką, grillem w ogródku, wypadem za granicę lub odwiedzinami u rodziny. Powód jest wiadomy: żyjemy w czasie pandemii od dwóch miesięcy, a wirus nie zna kalendarza. Nie zauważył nawet, że polska majówka już minęła. Tak jakby bez echa, jakoś inaczej. Może trochę, nieśmiało i z nowym, nieznanym dotąd poczuciem winy przemieszanej z frustracją z długiej izolacji, spróbowaliśmy sobie przypomnieć, jak smakuje normalność. Pojechaliśmy za miasto, do lasu, na rower czy mały piknik. W maseczkach lub… bez.
Majówka majówką, a tu zaraz połowa maja. Polityczna burza w mediach trwa od tygodni, na niebie za to burzy brak. Maj nie pachnie już tak intensywnie, jak kiedyś, sucha ziemia łaknie wody, a sporadyczne opady może jedynie pozwalają kwiatom i drzewom na zmianę kolorów.
Ten zapach jednak to m.in. kwestia regionu. Na Północy wciąż zimne noce, ale… już bliżej centrum kraju – wiosna w pełni. Tutaj nawet pachną już bzy! Ludzie spragnieni słońca i powietrza, wylegają do parków, ogrodów botanicznych, w plener. Rowerzystów usiało, biegaczy także. Ławeczki zajęte przez młodych i starszych.
Udajemy, że jest normalnie. Niektórzy nawet świadomie śmieją się z nakazów, snują teorie spiskowe, przekuwają obostrzenia w politykę -tak jakby tylko ona się dla nich liczyła, polaryzowała emocje. I wtedy zastanawiam się, dlaczego tak trudno jest polskiemu społeczeństwu zachować zwykły zdrowy rozsądek i wykazać się zbiorową odpowiedzialnością cywilną?
Nie chodzi o slogany w mediach, czy polityczne akrobacje w kwestii obostrzeń. Jakoś slogany #me too działały, ale #stay at home już gorzej. Oba dotyczą spraw trudnych, ale w przypadku drugiego, dużo prościej jest zachować się prospołecznie i odpowiedzialnie wobec innych. Jeśli nawet nie zostajemy w domu, zachowujmy zdrowy rozsądek i chrońmy innych, nosząc maseczki i zachowując dystans!
Niestety obserwuję, jak trudno przychodzi to co niektórym. Młodym i starym, kobietom i mężczyznom. W tłumie, między ludźmi, biegając czy spacerując – Polacy mają gdzieś odpowiedzialność za innych. Bo to przecież nie o nas samych chodzi, a o ochronę INNEGO. Dla siebie maski nie nosimy, nosimy ją by chronić innych wokół nas!
Ale to społeczeństwo ma problem z Innym – od dawna, jeśli nie od zawsze. Obecna sytuacja zachowań antyspołecznych obrazuje tę cechę w nowej odsłonie.
Poluzowano rygory w handlu. Ryneczki warzywne (nie wiem jak galerie, bo nie odwiedzam) to ule gospodyń wędrujących po ulubione warzywa u nawykowo ulubionych sprzedawców. Tak jakby pomidory w sklepie lub straganie mniej zatłoczonym były inne. Sprzedawcy są różni – jedna Pani nie pozwala dotykać siatek klientom i sama, w rękawiczkach, nakłada owoce. Inna bez maski i rękawiczek wtyka klientce warzywa do torby trzymanej przez nią. Mozaika postaw, mozaika reakcji. Skwery i parki pełne spacerowiczów nie zachowujących dystansu.
Nie udawajmy, że jesteśmy Szwecją, bo nie jesteśmy.
Bojkot zasad w imię teorii spiskowych jest żałosny i śmieszny, jak tupanie nóżką przez pięciolatka.
Naprawdę warto posłuchać ekspertów i głosu nauki, być rozsądnym, nie panikować, ale też myśleć o Innych. Mikrobiologii na poziomie podstawowym uczono w liceum.
Bo może Ty nie zachorujesz, ale ten Inny, do którego się śmiejesz lub rozmawiasz bez osłony – tak.
Be-3