W życiu zawodowym wszyscy podlegamy zazwyczaj jakiemuś rodzajowi oceniania i ewaluacji. Nie tylko w karierze akademickiej, gdyż każdego rodzaju zawód posiada pewne standardy i procedury, których należy dotrzymać lub spełnić, chcąc tę pracę wykonywać dobrze, albo przynajmniej spełnić minimum oczekiwań pracodawcy. To żadna nowość w rzeczywistości “nowej Polski” po 1989 roku, kiedy to transformacja systemowa wprowadziła zasady wolnego rynku w życie ekonomiczne – a pośrednio – w życie społeczne.
Ocenianie odbywa się na różnych poziomach i w różnych formach. W szkołach standardowo są to oceny numeryczne lub opisowe, na studiach oceny i zaliczenia, w pracy – arkusze hospitacyjne, informacja zwrotna, ewaluacja nauczycieli, parametryzacja osiągnięć naukowych, oceny pracownicze. Lista jest długa, a każda z tych administracyjnych form ma swoje kryteria oceny. Zasadność i cele takich ewaluacji niesie dużo kontrowersji i bywa przedmiotem zagorzałych dyskusji w środowiskach, których dotyczy.
Szczególnego rodzaju ewaluacją są recenzje w świecie nauki: zarówno te dotyczące awansów naukowych, jak i publikacji: artykułów i książek. Im wyżej sięgamy, tym więcej kontrowersji rodzi się wokół standardów takiego oceniania, gdyż kryteria – mimo że coraz dokładniej precyzowane – spełniane bywają w sposób jakościowo bardzo różny i często uznaniowy.
Na te tematy powstają już osobne artykuły naukowe, oparte na analizach jakościowych i ilościowych, zatem nie mam zamiaru wnikać w szczegóły tych zagadnień. Chcę jedynie poddać refleksji dwa kluczowe moim zdaniem pytania, dotyczące profesjonalizmu i celu recenzowania dorobku innych w świecie nauki i edukacji:
- ile jesteśmy w stanie się z recenzji, które zarówno piszemy sami, jak i dla kogoś – NAUCZYĆ?
- ile nauczą się z nich adresaci naszych recenzji?
Recenzja ma dwie twarze, każda. Jest przede wszystkim narzędziem oficjalnej maszyny administracyjnej w instytucjach, a przez to też narzędziem władzy symbolicznej. A drugą twarzą jest twarz ukryta i niestety…. często pomijana, zaniedbana, jak twarz bez makijażu, kremu odżywczego, pielęgnacji:
UCZENIE SIĘ Z KONSTRUKTYWNEJ INFORMACJI ZWROTNEJ
UCZENIE SIĘ PISANIA KONSTRUKTYWNEJ INFORMACJI ZWROTNEJ
Przecież temu powinna służyć każda forma oceniania innych. Powinna stanowić kolekcję wskazówek, życzliwych rad, merytorycznych uzasadnień co materiał/dokonanie oceniane wnosi dobrego, a gdzie należy je dopracować, uzupełnić i wzmocnić. Konstruktywna informacja zwrotna jest sztuką, ma swoją strukturę, schemat, zawartość. Trzeba ją umieć dawać, jak i odbierać. I dopiero wtedy recenzja jakakolwiek ma sens dla obu stron, a przede wszystkim dla adresata. Przykładem takiej wysoce merytorycznej i wnikliwej recenzji jest ta, jaką otrzymała moja książka we współautorstwie pt. Tutoring drogą do doskonałości akademickiej. Ukazała się w czasopiśmie “Kultura i Edukacja”, napisana została przez bardzo kompetentną badaczkę dr Annę Kolę z UMK w Toruniu. Zachęcam do jej lektury , gdyż pokazuje dokładnie to, co jest największą wartością dobrej recenzji – merytoryczną analizę wartości publikacji, ze wskazaniem jej przesłania, atutów, ale także słabszych elementów do ewentualnego dopracowania w przyszłości w innych publikacjach autorek. Pokazuje też rekomendacje: kto może z takiej książki skorzystać. Z takiej recenzji można się tylko uczyć. Link do jej treści na początku tego wpisu.
Jeśli OCENIANIE JEST WYŁĄCZNIE SŁUŻBISTĄ FORMALNOŚCIĄ I NARZĘDZIEM WŁADZY, warto je wyeliminować w ogóle ze świata nauki i edukacji.
W dzisiejszym świecie cyfrowym, sami możemy nauczyć się przecież wszystkiego, wiedza jest na wyciągnięcie ręki, zatem po co ten kłopot? Kolejne fejkowe symulakrum by wypełnić formularze? Pozycjonowanie się hegemonów instytucjonalnych?
To, czego potrzeba, to żywej i merytorycznej relacji, w której UCZYMY SIĘ OD SIEBIE, a nie od maszyny. Ocenianie jest potrzebne, ale tylko wtedy, gdy jest relacyjne, uczciwe, kompetentne, rzetelne i życzliwe, spersonalizowane, odnoszące się do meritum.
A tymczasem nowy cesarz świata to zanonimizowany hejt…. 😦
Gorzej, często nie anonimowy, a odziany w białe rękawiczki.