Z pewnym zaskoczeniem stwierdziłam dzisiaj, że mija trzeci miesiąc, w którym nie napisałam niczego na blogu! Szukam powodów, znajduję kilka:

- działo się sporo, SPORO po prostu
- zmęczyłam się dosłownie i fizycznie klawiaturą
- głowę raczej wietrzyłam po najdziwniejszym roku akademickim, w pełni zdalnym, niż kumulowałam w niej treści dodatkowe
- opanowała mnie swoista warstwa ochronna, niczym folia, przed nadużywaniem myślenia ;-)))
- nie, źle – kierowałam je na inne tory!
- pisałam i korygowałam książkę autorską!
- koncepcyjnie i merytorycznie odnajdowałam się w nowej roli w uniwersytecie – Zastępcy Kierownika Centrum Doskonalenia Dydaktycznego i Tutoringu UG
- kończyłam tutoriale w Mistrzach Dydaktyki – Wdrożenia… – a szczególnie ogarniałam z opóźnieniem papierologię z tym związaną
- wspierałam synów w końcówkach roku maturalnego, magisterskiego i pierwszej klasy szkoły średniej.
- w końcu pojechałam też na 2-tygodniowe agro- rowero – wakacje do ukochanej Polski południowo – wschodniej
Sierpień dobiega końca – nie wiem, kiedy i jak. Sprawdziłam, o czym były moje wpisy o tej porze roku w 2020. Co za “monotonia” 😉 Oczywiście, że o szkole, rekrutacjach, egzaminach, a także o wakacjach na łonie natury! Cykle są powtarzalne… a jednak
teraz to zupełnie inny czas. Po roku aberracji społecznych u każdego innych, ale wszechobecnych. Po tornadzie w edukacji różnych szczebli, które to tornado wzbiło kurzawę dyskusji na forach, politycznych i społecznych: dokąd zmierzamy? CO teraz? Jak skleić na nowo szkołę, jaką szkołę? Co wyprawiają politycy i dlaczego w tym wszystkim na najbardziej szarym końcu są uczniowie? Bo nawet nauczyciele rozwarstwiają się na tych, co odchodzą ze szkół i chcą budować nowe bańki alternatywne, albo cierpią na wypalenie po cichu. Te bańki alternatywne energetycznych innowatorów są inspirujące, ale na jak długo wystarczy im sił i paliwa emocjonalnego?
Stoimy wciąż nad krawędzią przepaści. Trochę okrzepliśmy, ubraliśmy grubsze buty na chodzenie po kamieniach. Opancerzyliśmy swoje oczekiwania, emocje, niektórzy jeszcze walczą, inni tylko komentują walkę z zacisza własnego monitora. Sukcesy, a nawet porażki, się dewaluują, energii wystarcza na coraz krócej, ideologiczne wojny za to gorzeją coraz ostrzej. Polaryzacja społeczna kwitnie, przyroda płonie. To nie jest spokojne lato 2021.
Media tylko podsycają ten płomień, wieloraki: lokalny, glokalny i globalny. Metaforyczny i fizyczny. Stają się bogiem jak w “American Gods” (polecam!)
A gdyby tak wrócić do prostych trzech cnót – bynajmniej bezpłciowych, transpłciowych, genderowo uniwersalnych na dzisiejsze czasy:
HIGIENY, KULTURY I UMIARU?
Pisałam nawet o nich wiersz wczesną wiosną tego roku. W maju wierzyłam w jakąś Nową Bramę:
Przebij bańkę mydlaną wokół zbudowaną
Dezynfekcja się przyda i niech z nami zostaną:
Higiena, kultura i umiar – nowi bogowie, ratunek
A z nimi sens i do życia szacunek:
Stare – nowe ramy
Wejdźmy Nową Bramą
Zagrajmy w grę wygraną!
Jednak coraz bardziej się zastanawiam, czy mamy tę szansę. Wciąż nie wszyscy w Polsce się zaszczepili, wciąż trwamy w letargu prawa do głoszenia i aplikowania nienaukowych opinii czy przekonań tam, gdzie w grę wchodzi działanie i zdrowie publiczne. Wciąż dobrze się ma myślenie magiczne lub – na polach naukowych a tym bardziej politycznych – uznaniowe.
A co najtrudniejsze – niewiele możemy z tym zrobić.
Żyjemy w czasach multiplikacji tożsamości.
Be-3.